Dałam się namówić mojej drugiej połówce na kolejne podejście zrobienia własnego wina...
Powodem jest nadmiar owoców, które grzech wyrzucać czy zostawić na krzakach.
W zeszłym roku majowe mrozy zniszczyły winogrona, jednak ten rok rozplenił owoce aż w nadmiarze.
Pierwsze wino było beznadziejne i obiecałam że więcej tego nie zrobię! Nie tyle ze względu na finanse ile na mój czas poświęcany przy robieniu wina.
Po namowach - uległam, standardowo wino mieliśmy robić wspólnie, koniec końców zostałam - jak zawsze - z tym sama :D
Po obraniu mnóstwa owoców z krzaków, musiałam je obrać z szypułek.
Nie płukałam - jak ostatnio.
Zajęło mi to zdecydowanie za dużo czasu :)
Owoce odcisnęłam, a miąższ który pozostał zalałam miksturą cukrową:
3kg cukru rozpuściłam w 3litrach wody, jak ostygło wlałam do michy z miąższem.
Teraz czekam ze 3 dni aż się "przebulgota".
Planuje połączyć sok z pierwszego "wyciskania", z sokiem cukrowym z "resztek" i wlać do baniaka - czy dymiona - jak kto tam nazywa.
Do dymiona pójdzie opakowanie z drożdżami +pożywka dla nich z wit 6 :) bo tylko takie znalazłam :D:D:D
Jeden dzień postoją pod "ścierką" później zakorkuje - jak nie wyjdzie to sobie coś zrobię :D
Samo obieranie z szypułek zajęło mi 6godzin!
Dam znać co się dzieje z gąsiorkiem i jego zawartością :)
Pozdrawiam!
Może tym razem winko się uda, polecam naleweczkę z winogron, zapraszam po przepis do mnie:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuń